Ok, trochę czasu temu wrzuciłem pierwszego posta o czterdziestce w najlepszej skali świata. Dziś wracam do tematu. Tym razem chciałbym napisać parę słów o zasadach.
Warhammer 40000 jest w tej chwili na dziewiątej edycji. Nie da się ukryć, że od czasu, gdy zacząłem interesować się tym systemem uległ on poważnym zmianom. Druga edycja nie tylko była uproszczeniem pierwszej, ale to właśnie ona tak naprawdę przedstawiła nam świat 40 tysiąclecia taki, jaki znamy teraz (temat nie na dziś). Trzecia edycja dała nam proste, w mire sensowne zasady, które przez kilka kolejnych edycji ulegały ewolucji i komplikacji. Ósma dała nam na chwilę nowe, prostsze zasady (granie w 40k parę tygodni po premierze 8 edycji było naprawdę fajne), po czym tempo komplikowania zasad (głównie przez wszelkiej maści stratagemy, zasady specjalne armii itp.) stało się wręcz kosmiczne.
Mam 43 lata – to wiek, w którym docenia się raczej proste i eleganckie rozwiązania. Duża złożoność jest czymś, z czym można się pobawić z powodów sentymentalnych (Battletech, Gwiezdny Kupiec – przy tych grach można sobie przypomnieć czasy młodości…). Na co dzień mam na tyle mało czasu (i na tyle dużo hobby), że wolę zagrać w coś, co da dużo radości bez konieczności odwoływania się do podręcznika co 5 minut. „Zwykła” czterdziestka mi tego nie da. Miło by było też, gdyby system dawał sensowną szybkość rozgrywki. Chcę móc wystawić dwie sensownych rozmiarów armie (powiedzmy kompanię Space Marines z wsparciem vs odpowiednią hordę Orków z drugiej strony) i moc rozegrać bitwę w – powiedzmy – 2 godziny.
Fajnie byłoby też nie zagrzebywać się zanadto w szczegółach, które nie powinny mieć znaczenia w trakcie sensownych rozmiarów potyczki. Oficer powinien dowodzić, czy wychodząc rano z namiotu złapał za Power Wykałaczkę czy Thunder Dildo nie powinno mieć za bardzo wpływu na przebieg bitwy (nie jestem fanem Herohammera).
Niezły koncert życzeń, prawda? Zabawna sprawa – system, który spełnia moje oczekiwania nie tylko istnieje, był on nawet wydany przez GW. To Apocalypse (https://warhammer40000.com/apocalypse/) – naprawdę sympatyczny systemik, niestety nie doceniony przez społeczność. W przeciwieństwie do starszych wersji Apokalipsy nie jest to dodatek mówiący „wystaw więcej modeli i graj jak zwykle”, lecz zupełnie nowy system oparty – pod niektórymi względami – na Epicu. Ma wszystko to, czego brakuje „normalnej” czterdziestce – naprzemienne aktywacje (detachmentami), proste zasady, nacisk na taktykę na stole (a nie na etapie szukania przegięć w army listach). I poziomem szczegółowości perfekcyjnie pasuje do mojej ukochanej skali.
Nie będę pisał „pełnowymiarowej” recenzji czy analizy zasad – przynajmniej nie w tym odcinku. Wkrótce zaczyna się kolejny semestr, na pewna jakichś laborkach będę się nudził i coś skrobnę. Jeśli ktoś chce poczytać coś już teraz – proponuję rzucić okiem np. tu: https://www.goonhammer.com/warhammer-40000-apocalypse-review-and-unboxing/. System oczywiście idealny nie jest, ale IMO sensownie sprawdza się w praktyce (był już ogrywany, w trakcie lockdownu za pośrednictwem Tabletop Simulatora – o którym też kiedyś parę słów skrobnę).
Co jednak warto powiedzieć o Apocalypse od strony grania w 15mm? Bardzo sympatycznym aspektem systemu jest to, że oddziały „spadają” w całości, nie zdejmujemy pojedynczych modeli, a wystawiamy je w „ustandaryzowanych” rozmiarach – np. Tactical Squad w Marines będzie miał 5 albo 10 modeli. To oznacza, że spokojnie możemy (nie musimy – ale bywa to wygodne) robić podstawki „zbiorcze” (np. właśnie po 5 modeli), dzięki czemu armia może być bardziej efektowna (dioramki jak w Kings of War) i łatwiejsza w obsłudze (5x mniej modeli do przesuwania). Jeśli ktoś gra np. Gwardią może nawet spokojnie wziąć swoją armię do Flames of War i wykorzystać ją bez specjalnego kombinowania. Kilka przykładów poniżej:
Innym sympatycznym aspektem systemu jest możliwość składania wystawki z kilku różnych armii (np. Gwardia wsparta detachmentem Marines albo Siostrzyczek) bez wprowadzania przegięć. To nie 8 edycja z nabijaniem CP przy użyciu Loyal 32 czy innych podobnych przekrętów – wystawka złożona z detachmentów kilku różnych armii zyskuje co prawda dzięki różnorodności, ale za to traci ze względu na to, że Command Assety (patrz link do recenzji powyżej) na ręku rzadziej będą pasowały nam do potrzeb.
I wreszcie ostatnia wielka zaleta (dla pewnej z góry przyjętej definicji tego słowa). GW jakiś czas temu przestało aktualizować karty oddziałów do tego systemu. Dzięki temu różne kontrowersyjne (dla mnie) wynalazki psujące charakter armii nie załapały się do tego systemu. Są co prawda Primarines (nie wszyscy – nie ma np. Heavy Intercessors), ale nie ma nowych udziwnionych Orków, Warsuitów i nowych czołgów Sisterek itp.